Pani Prezydent a sprawa polska.

Terefere kuku, miesiąc strzelił z łuku. Na razie moje założenie o minimum jednym wpisie co miesiąc jest poddawane próbie elastyczności. Zobaczymy kto kogo ostatecznie przetrzyma.

Miałem kontynuować co ciekawego opowiedziała Ellen Tiese w swojej prezentacji i poniekąd to zrobię, ale trochę inaczej niż planowałem.
Ostatnio mam sporo okazji rozmawiać i zastanawiać się nad obecnością e-zasobów w bibliotekach akademickich w Polsce. Obecność jest i owszem, niczego sobie. Tu mamy i tam mamy, o i jeszcze tutaj się coś znajdzie, bo jest na licencji krajowej.
To mi się kojarzy z opisywanym przez Krzyśka problemem nierozumienia przez użytkowników wielu terminów powszechnie używanych na stronach bibliotek. E-zasoby to takie słowo wytrych, gdzie można nawrzucać linki do wszystkiego co jest w Internecie, no a jak wiadomo jest tego trochę. W tym znajdzie się oczywiście i miejsce dla licencjonowanych baz danych, co faktycznie chyba nic nie zmienia, bo połapać się w tym wszystkim nie jest łatwo.

Do czego ja właściwie zmierzam w tym wywodzie? Żeby zacząć zachwalać Primo z centralnym indeksem, jedno okno do wszystkich zasobów, super hit!? I tak, i nie. Coraz częściej skłaniam się ku teorii, że jednak wszystko musi iść swoim naturalnym rytmem i nie zawsze da się przeskoczyć jakąś dziurę, tylko dlatego, że widzimy innych już po drugiej stronie. Oni poszli na około i robienie skrótu wcale nie jest proste.
O co mi chodzi? Ano na ten przykład o link solvera i metawyszukiwarkę. Takie dwa cuda, co naprawiły kiedyś skomplikowany świat dostępu do artykułów dostępnych w bazach on-line. Na naszym gruncie nie przeżyły takiego boomu i próbuje dojść dlaczego.

Niby wiadomo, gdzie leży problem. Pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. Na pewno? A może jednak priorytety, priorytety, priorytety? Po prostu osoby decydujące o wydawaniu pieniędzy widzą je gdzie indziej. A dlaczego? Hmm, trudne pytanie, ale wydaje mi się, że trochę dlatego, że na pierwszy rzut oka to nic takiego znowu spektakularnego, lepiej kupić więcej treści niż narzędzie ułatwiające dostęp. No właśnie, ale tylko na pierwszy rzut oka. Jak ktoś się zechce przyjrzeć, to zobaczy, że nazwa pierwszego i wciąż niedoścignionego link solvera firmy Ex Libris nie wzięła się z przypadku. SFX to stosowany w świecie filmowców skrót od angielskiego Special Effects, czyli efekty specjalne

No to dlaczego link solvery w swoim czasie nie zawojowały polskich bibliotek akademickich? Może to rzeczywiście kwestia pieniędzy, ale nie tych wydawanych na zasoby i inwestycje w bibliotekach, tylko jeszcze ciut wcześniej, na edukację? Na edukację i na wynagrodzenia na uczelniach i w bibliotekach. Po prostu brakuje osób, które by rozumiały te zmiany, rozumiały te systemy i chciały je propagować? Propagować, w pozytywnym znaczeniu, tj. upowszechniać wiedzę.

No dobra, ale skąd mnie tak wzięło na taki wywód. Miało być o Pani Prezydent, a sprawie polskiej. No i właśnie jest. Do wylania na papier (elektroniczny) tych przemyśleń skłonił mnie pozornie banalny slajd z prezentacji Ellen. Oto jego treść:
Where did we begin?
1996    ILS – Aleph
1999    Discussing e-journals
2000    Investigating e-books
2001    First e-journal packages
2004    First e-books
2005    Metalib/SFX
2006    Considering new library spaces
2008    Institutional repository
2010    Open Access, Primo, Digitization, Next generation of online resources
2011    Launch OA journals, Redevelopment of website, Launch Mobile Website
2012    Launch new website, OCS, OER, Data management, Research Management tools (research expert profiles)

Powyższe nie mówi o rynku jako takim, ale dotyczy konkretnie Uniwersytetu Stellenbosch w RPA. Z całym szacunkiem dla tej Uczelni, ale to nie ona była prekursorem tych zmian i nie adaptowała idei i narzędzi jako tzw. „early adopter”, ale mądrze obserwując realia i rynek adaptowała sukcesywnie sprawdzone idee i narzędzia by służyć swoim użytkownikom. Dynamiczny rozwój treści w e-formie nie skończył się jedynie na wydawaniu coraz większych budżetów na subskrypcje, ale wpłynął na decyzję o wdrożeniu systemów MetaLib i SFX. Świat jest dynamiczny, więc 5 lat później pojawia się już Primo, ale dzieją się też inne rzeczy. Redefiniowana jest rola biblioteki, jako miejsca, powstaje repozytorium instytucjonalne, Biblioteka angażuje się w wydawanie czasopism naukowych w modelu Open Access.

Mam nieodparte wrażenie, że tam gdzie poza rozważaniem, zaczynają się narzędzia u nas zaczynają się też schody i chętnie podyskutowałbym o tym dlaczego. Trochę się boję powiedzieć, że z niewiedzy po obu stronach użytkownik-bibliotekarz, choć taki pomysł chodzi mi po głowie. O tyle uprawniony, że pamiętam swoją wiedzę na ten temat jeszcze z czasów studiów i pisania pracy magisterskiej, co by nie było, najlepszej (czasem drugiej najlepszej) uczelni w tym kraju. Kurcze, to chyba pesymizm związany z przesileniem wiosennym. Albo na złe artykuły trafiam i mi się udziela.

About the author

Absolwent Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. Poprzez tradycje rodzinne od zawsze użytkownik książek i bibliotek. Żonaty, pięcioro dzieci: Tosia, Marianna, Franek, Helena i Felek. Wielbiciel celebrowania życia rodzinnego oraz aktywnego uprawiania sportu: hokej, triathlon, narty, rower, windsurfing i wiele innych. Ostatnio, nawet ku swojemu zaskoczeniu, zafascynowany wędkarstwem spinningowym.
1 Response
  1. Danuta Grabowska

    „Lubię to!” Choć trochę smutno mi się zrobiło… Mam nadzieję, że to rzeczywiście tylko przesilenie:-).

Leave a Reply